Zeszłego lata postanowiłam sprawdzić jak to jest być mamą dwójki dzieci. Zaprosiłam więc do nas mojego 6 letniego siostrzeńca i jak się wkrótce okazało musiałam się bardzo starać aby nie było ofiar w ludziach. Na domiar złego pogoda nie była moim sprzymierzeńcem, ciągle padało!
Co zrobić z dwójką chłopców w różnym wieku, o różnych przyzwyczajeniach i temperamentach gdy na dworze ciągle pada, a wybór bajki w TV jest powodem do kłótni?!
Tu z pomocą i wybawieniem przybył mój mąż, który w trosce o nasze wspólne zdrowie psychiczne wymyślił wycieczkę. Wybrał Muzeum Orła Białego, ale by zwiększyć atrakcje postanowiliśmy, że jedziemy tam pociągiem. Wybór dosyć tani (polecamy bilety rodzinne), najbezpieczniejszy jeśli chodzi o wypadki, a obaj chłopcy pociągi wręcz uwielbiają.
Niestety nie przewidzieliśmy turnusów kolonijnych i tak przez godzinę staliśmy ściśnięci na korytarzu, „ale to nic” jak mawia Tadzio. Po dotarciu na miejsce przesiedliśmy się w autobus miejski, który zabrał nas wprost pod drzwi muzeum, a tam… tam to już było istne szaleństwo.
Jedno mogę powiedzieć, ścisk w pociągu czy przemoczone buty nie przeszkodziły chłopakom w dobrej zabawie. A frytki w przydworcowej kafejce smakowały im jak najwyborniejsze danie.